Coś dużo się tu ostatnio dzieje :D
Tym razem mamy dla Was kolejną nowość - opowiadania
Arkadiusza Nowakowskiego.
Życzę miłej lektury wciągającego tekstu :D
Neome
Oaza spokoju
Stracony dzień
Był wczesny ranek kiedy obudził mnie ktoś pukający do drzwi.
Wstałem chociaż wcale nie miałem na to ochoty,w nocy znów dręczyły mnie
koszmary, podszedłem do drzwi pukanie nie ustało, otworzyłem
w drzwiach znajdował się mężczyzna w czarnym płaszczu z
twarzy wywnioskowałem że po 40 zaś w prawej ręce trzymał jakaś księgę
- słucham- zapytałem zaspanym głosem
- John Delaroche?
- tak
- chciałbym coś zaproponować coś co panu może się spodobać
- a o co chodzi?
- chcę byś coś odnalazł, zapłacę bardzo dużą kwotę za
odnalezienie przedmiotu na którym mi zależy
- proszę wejść, ale chyba wie pan, panie?
- Gary Johnson
- Panie Gary, chyba wie pan że ja już się tym nie zajmuję i
poszukiwania zaginionych obiektów już dawno są dla mnie zamkniętym rozdziałem
- rozumiem ale to może pana zainteresować, niech pan spojrzy
na książkę którą przywiozłem
Mężczyzna wyjął dużą starą księgę gdzie na środku
pogrubionymi literami był napis
„Natas,, przejrzałem kilka stron, księga wydawała mi się
dosyć stara.
- co mam niby w niej znaleźć? zapytałem
- Spójrz w tej księdze jest opisane całe życie księżniczki
Sanei która to władała swym krajem krwawo, a swych wrogów wypatroszała i jadła
ich mięso, niech pan spojrzy na ryciny na każdej jest przedstawiony sztylet
debba i to właśnie o ten sztylet mi chodzi, jeśli mi pomożesz będziesz bogaty
mogę ci zaoferować za ten sztylet równy milion dolarów
- gdzie jest haczyk?
- nie ma haczyków, odnajdziesz sztylet i będziesz bogaty
- niech pomyśle, czyli oferujesz mi okrągły milion za jakiś
głupi sztylet jakieś porąbanej laski która sobie robiła nim krwawe orgie?
- tak dokładnie, kiedy możesz zacząć poszukiwania?
- bardzo bym chciał, ale jeśli już ktoś go sprzedał lub
trzyma nad kominkiem? lub porostu ktoś go zniszczył, nie wziąłeś tego pod
uwagę?
- nie, ja wiem że sztylet jest gdzieś w mieście Pensylwania
- zaczął wyjmować z kieszeni pognieciona gazetę sprzed 12 lat, gdzie było
zdjęcie i napisane „12 ofiar śmiertelnych w szpitalu psychiatrycznym,
odwiedzający pacjenta wpadł w szał i zaczął dźgać pacjentów dziwnym sztyletem
wykrzykując Sierro Di Bero Erie, sprawcę zdołano zabić dopiero po 6 kulach w
pierś „
- I co to ma wspólnego z tym sztyletem?
- przyjrzyj się!
Spojrzałem na zdjęcie w gazecie gdzie leżał mężczyzna na
ziemi a obok sztylet łudząco podobny do tego z ryciny z księgi
- to jeszcze nie dowód że sztylet tam jeszcze jest, przecież
policja zabrała go jako dowód zbrodni, a później mogła go np zniszczyć lub
sprzedać
- i tu się zaczyna twoje zadanie masz się dowiedzieć co się
stało ze sztyletem i go zdobyć, zostawiam ci tu księgę, gazetę i 20 tysięcy
dolarów, mam nadzieję że wystarczająco cie zachęciłem
Położywszy pieniądze na ławie Garry wyszedł, zostałem sam,
chwyciłem księgę i zacząłem czytać
„Chwytała swych poddanych niczym jastrząb myszy, strach
ofiar śpiewał w jej uszy, ona zaś grała ich wnętrzami„
- rany psychiatryk by na pewno się nią zaopiekował na długo
- odłożyłem księgę nie miałem ochoty czytać o wyrywaniu wnętrzności i dziwnych
praktykach tamtych czasów, skupiłem się na gazecie, zauważyłem że sztylet nie
wydawał się w ogóle zniszczony chociaż minęło 1000 lat. Długo myślałem czy w
ogóle podejmować się tego zlecenia, kasa zawsze by się przydała chociaż, nie
wiedziałem czy to łatwe będzie zadanie czy nie jakoś coś w środku mówiło mi bym
jednak odnalazł ten sztylet i zgarnął za niego tą ładną sumkę. Wypiłem trzy
szklanki wódki z tonikiem następnie jeszcze raz to przemyślałem i wziąłem
księgę,kasę i gazetę, zamknąłem drzwi, wsiadłem do samochodu i ruszyłem, po
kilku godzinach dojechałem do miasta gdzie panowała mgła, po prawej stronie był
napis „Witamy w Pensylwanii „. Jadąc ulicą nie dostrzegłem żywej duszy jakby
mgła wszystkich wessała do siebie, zaparkowałem koło starego hotelu.
Oaza spokoju
Wysiadłem z auta i udałem się do hotelu .Wnętrze było brudne
obskurne, zadzwoniłem dzwonkiem po recepcjonistę , po chwili usłyszałem
skrzypienie schodów
- już idę - rozległ się doniosły głos ze schodów
Recepcjonista podszedł do mnie był to starszy mężczyzna
lubiący sobie wypić bo jechało mu z ust wódką
- na ile pan zostanie tu?
- jeśli to jedyny hotel w tym mieści to na długo
- jedyny z takimi cenami i jedyny który ma wolne miejsca
- ile za noc?
10 dolarów, proszę się wpisać- dodał
Spojrzał na swoją księgę do której się wpisałem
- dobrze będzie miał pan pokój 12 panie John - dodał
Wziąłem klucz zacząłem wchodzić po schodach, pokój znajdował
się w głębi korytarza, otworzyłem drzwi poczułem odór stęchlizny wywołany zbyt
słabym wietrzeniem pokoju, więc otworzyłem okno i usiadłem na łóżku, poczułem
senność, położyłem się, usnąłem.
Obudziłem się z przerażającym bólem wisząc nad własnym
łóżkiem przykuty łańcuchami do skóry, każdy ruch powodował okropny ból, kto
mógł mi coś takiego zrobić, chciałem krzyczeć lecz krew sączyła mi się z ust,
zacząłem się szarpać lecz łańcuchy coraz bardziej wwiercały mi się do skóry
przebijając organy, czując się jak ofiara w metalowej pajęczynie mogłem tylko
mrugać oczami, ból stawał się coraz większy, spoglądając na ziemie dostrzegłem
sztylet którego poszukuję, był tak blisko jednak nie mogłem go chwycić przez te
łańcuchy, ktoś otworzył drzwi poczułem zimno, moje ciało przestało reagować na
polecenia leżałem i czekałem, być może sprawca wrócił i chce mnie dobić?
Jeden z łańcuchów nagle sam obwinął mi się wokół szyi nie
wiedziałem co robić, jednak było za późno łańcuch coraz bardziej ściskał szyje,
poczułem ulgę, zasnąłem.
Otworzyłem oczy spojrzałem na ręce były całe zaś sam leżałem
na łóżku czyli to był sen. Wstałem i poszedłem do łazienki, podczas przemywania
twarzy w lustrze ujrzałem dziewczynę która stała za mną, szybko odwróciłem się
jednak nikogo nie było.
Zeszłe na dół recepcjonista podlewał oschnięte kwiatki
podszedłem do niego
- nie wie pan gdzie znajduję się ten szpital z gazety? -
wyjąłem kawałek gazety który miałem przy sobie
- to nie daleko ale on już jest zamknięty od 12 lat , ktoś w
nocy podpalił szpital, pisali o tym w gazetach.
-mógłby mi pan pokazać drogę jak tam trafić- wyjąłem mapę i
pokazałem mu
- musi pan jechać Preston D, następnie skręci pan w Circe
Way, a na końcu pojedzie pan na Duntown Road i po lewej będzie stał spalony
budynek to właśnie jest szpital
- ok dzięki- wziąłem mapę i wyszedłem z hotelu, na dworze
panował mrok mgła nie ustępowała, nadal nie było żywej duszy na ulicy, jak
gdyby wszyscy uciekli z obawy że ja pojawiłem się.
Nie jestem chory
Przejeżdżając ulicami widziałem tylko stare pudła oraz
porzucone samochody i rowery, w żadnym z okien domów nie paliło się światło.
Kiedy dojechałem Wyjąłem księgę i zacząłem znów czytać „W białym Świetle krew z
czaszki bucha w czarnym świetle wszystko staje się przeszłością" odłożyłem
księgę ,wziąłem latarkę ze schowka i wyszedłem z auta. Drzwi budynku były zabite
dechami a szyby wybite, zaś sam szpital nie wyglądał tak źle tylko był mocno
okopcony. Wróciłem do auta otworzyłem bagażnik i wyjąłem łom, i wróciłem do
drzwi , zacząłem wypychać jedną belkę po drugiej, aż udało mi się wyważyć
drzwi. Wewnątrz było ciemno włączyłem latarkę która rzucała słabe światło, po
lewej stronie była izba przyjęć tu chyba wybuchł pożar bo najbardziej jest ten
kawałek spalony, obok izby przyjęć znajdował się korytarz który prowadził do
izolatek chorych, po jednej i drugiej stronie znajdowały się drzwi chorych
jedne spalone bardziej drugie mniej na wprost znajdowały się drzwi,
najprawdopodobniej świetlicy gdzie pacjenci mogli spotkać odwiedzających i
najprawdopodobniej to właśnie tam dokonała się ta rzęż, zapach stęchlizny był
niezwykle intensywny powodując u mnie kaszel, kiedy podszedłem do drzwi na
wprost usłyszałem jak ktoś się śmieje za mną, spojrzałem za siebie lecz nikogo
nie było, wszedłem do środka, świetlica była najmniej spalona, ściany były
opalone tylko, zacząłem szukać sztyletu mając jakaś złudna nadzieję że nikt nie
zabrał go przez tyle lat, smród stęchlizny stawał się coraz mocniejszy,
zatkałem usta rękawem i kontynuowałem poszukiwania , kiedy nagle usłyszałem
zgrzytanie spod podłogi, po chwili pojawiły się drgania więc odsunąłem się , z
jednej strony byłem przerażony, zaś ciekawość wzięła nade mną władzę i czekałem
co się stanie. Drgania ustały podszedłem bliżej kiedy nagle podłoga się
zawaliła a ja wpadłem do wielkiej dziury, czułem ból kiedy usłyszałem z oddali
-siostro musimy mu zrobić lobotomie
- dobrze już przygotowuję narzędzia
Nagle zorientowałem się , że leże na łóżku operacyjnym,
światło biło mi prosto w oczy a nade mną stali doktor jakaś i pielęgniarka,
doktor miał cała twarz spaloną i trzymał sztylet, pielęgniarka zaś miała
zdeformowaną twarz i przywiązała mnie do łóżka
- pacjent musi szybko mieć operacje bo inaczej go stracimy!
- dobrze, panie doktorze już go związałam, może pan zaczynać
Chciałem krzyczeć lecz pielęgniarka wsadziła mi knebel do
ust, doktor chwycił sztylet i powoli zaczął rozkrajać mi skórę wokół głowy,
światło parzyło mi w oczy, ból był nie do zniesienia
- siostro -zawołał
- tak? - odpowiedziała
- musimy to zrobić powoli by pacjent czuł bo inaczej
operacja się nie uda
- dobrze podam mu coś by nie omdlał
Poczułem zastrzyk moje serce biło szybko , byłem przytomny ,
doktor ponownie podszedł do mnie, tym razem zaczął sztylet wbijać mi do czaszki
i łupać by pękła i mógł się łatwo dostać do środka, poczułem mocne łupanie jak podczas
wiercenia zębów, ból był silny
nagle usłyszałem trzask mojej czaszki
- udało się mogę wyjąc ten kawałek mózgu który zawadza
Poczułem jak doktor grzebie mi w mózgu
- sukces siostro proszę zabrać ten kawek do śmietnika
Kiedy spojrzałem na pielęgniarkę i to co trzyma w ręku
przeraziłem się, był to noworodek, a ona ze spokojem w oczach pozbyła się go
wrzucając do śmietnika. Ze ścian zaczęła spływać krew, zalewając wszystko,
doktor i pielęgniarka zniknęły było tylko słychać cichy jęk dziecka w śmietniku,
nie mogłem się uwolnić, znów poczułem senność, zasnąłem
Obudziłem w przerażeniu w miejscu gdzie spadałem teraz była
normalna podłoga znów byłem w spalonej świetlicy i trzymałem w ręku latarkę,
wstałem zacząłem oglądać się wokół, kiedy znów ujrzałem ów dziewczynę która
przebiegła miedzy krzesłami
- zaczekaj !- krzyknąłem
Baterie w latarce wysiadły zapanował mrok nic nie widziałem
, musiałem jakoś po omacku wrócić do samochodu lecz to nie było proste.
Ślepa mysz w labiryncie
Trzymając się ściany poruszałem się w stronę która
pamiętałem kiedy jeszcze było światło, jednak co chwilę się potykałem, wyjąłem
z kieszeni zapałki by rozjaśnić przez chwile otoczenie, w pudełku miałem trzy
zapałki więc musiałem oszczędzać. Zapaliłem pierwsza i zacząłem iść w stronę
wyjścia, wyszedłem z świetlicy, zapałka zgasła, próbowałem zapalić drugą lecz
nie udało się, poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu, w tym momencie zmroził
mnie strach, wyjąłem więc trzecia zapałkę zapaliłem i odwróciłem się, przede
mną stał spalony człowiek z zwisającą głową, odskoczyłem od niego zapałka mi
zgasła, nagle poczułem jak ktoś dotyka mojej dłoni, szybko rzuciłem się w
ucieczkę ale to było utrudnione nie widząc gdzie się biegnie. Jakoś dobiegłem
po omacku do holu głównego gdzie tylko kilka kroków dzieliło mnie od wyjścia na
zewnątrz, miałem cały czas przy sobie latarkę bez baterii, zawsze to jakaś
broń.
Kiedy już dochodziłem do drzwi usłyszałem skrzypienie
zamykających się drzwi , po omacku poczułem że drzwi są zamknięte, próbowałem
siła wyważyć lecz czułem, że zewnątrz ktoś je zabarkował, odeszłam do drzwi i
trzymając się ściany szedłem w stronę okien by jakoś wybić. Okna były zabite
deskami i obwiązane łańcuchami chociaż kilka minut wcześniej były wybite i nie
miały barykady z drewna i łańcuchów. Zewsząd poczułem czyjeś sapanie,chwile
później ktoś zaczął ciągnąc mnie za rękę, kolejna ręka dotykała mojej twarzy,
nie mogłem spojrzeć na nich, ciachałem krzyknąć lecz ktoś chwycił mnie za usta
trzymając mocno, podnieśli mnie i nieśli, zanieśli mnie do pomieszczenia które
było dosyć małe i rzucili na podłogę, poczułem ciepło, otworzyłem oczy lecz w
ciemności nic nie mogłem zobaczyć próbowałem wstać lecz byłem przywiązany
łańcuchem jak jakieś zwierze, nagle usłyszałem głośne gadanie wokół mnie
- czy to prawda że zabił tych ludzi?
- tak, 12 zadźgał nożem
- dlaczego?
- nie wiadomo
- w gazetach napisali że został zabity 6 kulami, a tak
naprawdę trafił do nas
- tak nasz szpital był jedynym, który mógł się zaopiekować
nim
- dlaczego nie trafił do wiezienia?
- któż to wie, adwokat robi cuda
- i co z nim zrobimy ?
- musi pozostać w zamknięciu, przecież dla świata jest
umarłym
Ta rozmowa bardzo mnie zaciekawiła, wiedziałem, że sztylet
jest gdzieś niedaleko, ale łańcuchy krępowały moje ruchy, mijały godziny
siedziałem w ciemnym pokoju sam wpatrując się w pustą ciemność, zmogła mnie
senność.
Obudziłem się w samochodzie w środku dnia, trochę mnie to
zdziwiło bo jak tam się mogłem dostać będąc jeszcze kilka godzin temu w
szpitalu, drzwi od szpitala nie były wo gule naruszane, czyli moja obecność w
szpitalu to kolejny sen?Nie mogłem w to uwierzyć podszedłem pod drzwi, były
zabarykadowane drewnianymi belkami. Wróciłem do samochodu wziąłem ponownie ta
księgę by jakoś poczytać o tym sztylecie i dlaczego on jest tak ważny,
otworzyłem na stronie 333 gdzie było napisane „ Korzeń serca nożem wyrwany,
korzeń duszy zapomniany, ciemność nastała, sztyletem grzechy odkup“
Co to mogło znaczyć zaciekawiło mnie to bardzo, przerzuciłem
kilka kartek dalej gdzie było napisane „ Sztylet mój drogę wskaże Ci jeśli
zabłądzisz krwią dusze obudzi ci“
To zdanie wyjątkowo mnie zaciekawiło ze względu na dziwaczne
sny jakie miałem ostatnio, czyżbym był opętany? lub zwariowałem?
Opętanie czy wariactwo?
Postanowiłem ponownie wyważyć drzwi od szpitala i poszukać
sztyletu teraz miałem większe szanse, wywaliłem łomem belki, weszłam sceneria
zmieniła się dra mentalnie, wnętrze nie wyglądało na spalone wręcz przeciwnie
jak gdyby raczej opuszczone. Wszedłem izba przyjęć była w nienaruszonym stanie,
jednak najbardziej interesowała mnie świetlica tak jak we śnie znajdowała się
na wprost pomiędzy izolatkami, idąc pomiędzy drzwiami słyszałem krzyki, płacz
trzaskanie i chwytanie za klamki, ale udawałem, że to tylko moja wyobraźnia i
szlem dalej, aż stanąłem na wprost świetlicy, serce zaczęło mi mocniej bić, cóż
mogłem tu ujrzeć? czy to kolejny sen? delikatnie zacząłem otwierać drzwi.
Świetlica wyglądała normalnie, krzesła i stoliki po prawej
stronie, po lewej zaś pusta przestrzeń, wszedłem i odrazy zacząłem
poszukiwania, wszędzie gdzie tylko się dało, aż wreszcie znalazłem, był piękny
rękojeść ze złota z napisem „Sztylet zadaje krwawe łzy“
zaś samo ostrze było niezwykle dobrze zrobione. Schowałem
ostrze za pas kiedy nagle ujrzałem ludzi wyglądających jak pająki, śmieli mi
się prosto w twarz, strach był ogromny ale miałem jako taką broń więc ruszyłem
,jeden zabity, drugi zabity, trzeci zabity, mnożyli się jeden po drugim ale nie
przestawałem chcieli mnie zabić więc musiałem się bronić, chociaż jak na stwory
byli dosyć słabi. ...dziewiąty...dziesiąty...jedenasty, usłyszałem znów głos
dziewczyny śmiejącej się, lecz nie mogłem ją zobaczyć,...dwunasty, to ostatni,
upadłem ze zmęczenia stwory wykończyli mnie fizycznie, położyłem się zasnąłem
Obudziłem się w hotelu w swoim pokoju, szybko zacząłem
szukać sztyletu, lecz go nie było czyli to znów był sen.
Jęk przeszłości
12 lat temu miałem wszystko, kochającą żonę i córkę, dom i
psa, jednak wszystko nagle prysło kiedy zachorowałem na dziwaczną chorobę ,
oczywiście początkowo wszyscy się mną opiekowali jednak później powoli stawałem
się zagrożeniem dla nich, nocne koszmary które odzwierciedlałem w realnym życiu
powodowały tylko pogorszenia w moim związku, bałem się wyjść z pokoju ciągle
odczuwałem obecność czyjąś. Pewnej nocy moje koszmary zmieniły całkowicie moje
życie.
Obudził mnie przeraźliwy krzyk, szybko zerwałem się z łóżka
wziąłem kij i zacząłem słuchać skąd dobiegać ten przeraźliwy krzyk. Zeszedłem
na dół posłem do kuchni , zaświeciłem światło spojrzałem na stół gdzie leżała
miska mleka a koło niej pudełko płatek, usłyszałem dziwaczne syczenie,
wiedziałem że coś się kryje za stołem przy lodówce, podszedłem bliżej był to
stwór mający szpony na miejscu rąk zaś ręce były ulokowane gdzieś w brzuchu,
szybko zareagowałem i zacząłem bić stwora raz po raz, nie poddawał się lecz ja
nie przestawałem nie mogłem pozwolić by mojej rodzinie mogło coś się złego
przydarzyć, nagle usłyszałem jękiem
- tato , dlaczego?
W objęciach snu
Wróciłem do auta i pojechałem do pobliskiego komisariatu by
dowiedzieć się coś więcej o tej przedziwnej sprawie w szpitalu który został
spalony, mgła cały czas utrudniała podróż.
Komisariat policji znajdował się na skrzyżowaniu ulic Hill
Stone i Silent Hel, wysiadłem z auta temperatura nagle spadła zrobiło się
przeraźliwie zimno, z ust wychodziło zamarznięte powietrze sugerując że
temperatura musi być poniżej zera chociaż jeszcze 20 min wcześniej było 15
stopni ciepła. Sam komisariat wyglądał dosyć ubogo drewniany niebiesko szary
budynek z wielkimi żółtymi drzwiami oraz na środku napis Policja
Wszedłem, wszędzie śmierdziało stęchlizną, wewnątrz
znajdował się korytarz który prowadził do trzech pokoi oraz hol na którym było
przyjmowanie zgłoszeń a następnie wysłanie do odpowiedniego pokoju przesłuchań.
Udałem się do policjanta który właśnie coś pisał
- Dzień dobry
- Witam
- Czy mógłby mi Pan pomóc w pewnej sprawie?
- to zależy w czym mogę pomóc
- chodzi mi o to wydarzenie które miało miejsce w szpitalu
- a to, co chce pan wiedzieć?
- coś się tam właściwie stało?
- to było dosyć dziwaczne, odwiedzający kobietę w szpitalu
nagle wziął sztylet i zaczął wbijać w każdego coś gadając, następnie go zabito,
tak przynajmniej jest to wiadomość dla prasy a prawda jest taka, że trafił na
oddział psychiatryczny gdzie, pewnego dnia podpalił wszystko zamykając innym
wyjście
- i co się z nim stało?
- nikt tego nie wie ale prawdopodobnie spłoną
a czy ta kobieta którą odwiedził żyje?
- tak niedługo po tym wyszła
- a na co leżała?
- jakiś szok psychiczny
- a wie pan gdzie może znajdować się ten sztylet którym
zadźgał tych ludzi?
- cóż szczerze powiedziawszy nie wolno nam mówić takich
rzeczy ale dla pana mogę zrobić wyjątek, ów sztylet znajduję się w tej chwili u
nas w archiwum dowodów.
Jestem już tak blisko, gdybym tylko mógł jakoś zdobyć ten
sztylet, ale jak .
Policjant odszedł na chwile od biurka zostawiając puste
biurko, szybko rozejrzałem się czy nikogo w pobliżu nie ma i zacząłem szukać
klucza do archiwum, klucz był na wierzchu przykryty starymi aktami, szybko
schowałem go do kieszeni i zacząłem oddalać się od biurka w stronę archiwum
które znajdowało się na końcu korytarza po schodach na dół, spojrzałem czy
nikogo nie ma, trochę mnie to zdziwiło ale żywej duszy nie spotkałem, kiedy
doszyłem do drzwi archiwum zapach stęchlizny robił się coraz mocniejszy,
otworzyłem żelazne drzwi i wszedłem do środka teraz pozostało mi tylko
przekopać się przez szereg dowodów w rożnych sprawach, jednak sztylet leżał na
wierzchu na półce koło mnie chwyciłem go i już chciałem wyjść kiedy nagle pokój
sam zamknął się, chcąc wyjść zacząłem krzyczeć walić w drzwi, co nie dawało nic
w oddali zauważyłem kobietę , którą już wcześniej widywałem w moich
przedziwnych snach, podeszła do mnie, uśmiechała, jej twarz była niezwykle
piękna lecz po chwili krew zaczęła ociekać z jej pięknej twarzy i oczów,
chociaż bałem się to jednak twarz wydawała mi się jakaś znajoma, lecz umysł nie
mógł sobie przypomnieć skąd. Nagle dziewczyna stanęła w płomieniach a ja nie mogłem
nic zrobić co gorsza ogień rozprzestrzeniał się coraz bliżej mnie a drzwi były
zamknięte, czułem ciepło połączone z śmierdzącym zapachem stęchlizny, uwieziony
w pułapce ognia nie miałem szans ogień zaczął palić mnie, aż zemdlałem.
Obudziłem się w swoim pokoju w domu, był wczesny ranek,
kiedy usłyszałem jak ktoś puka.
Historia napisana przez Arkadiusza Nowakowskiego,
Tutaj jest link do opublikowanej w innym miejscu: